Nie ma nic za darmo

0
1134

Początek roku przyniósł nam dosyć zaskakujące wieści ze świata, a dokładnie z mroźnej w tym czasie Estonii. W Tallinie, zameldowani mieszkańcy pojadą komunikacją miejską za darmo. No i się rozmarzyliśmy. Parafrazując słowa pewnego prezesa, zażądaliśmy Tallina w Warszawie.

Idea bezpłatnej komunikacji miejskiej nie jest nowa, ale rewolucyjność posunięcia władz Tallina polega na tym, że jest to po pierwsze stolica kraju, po drugie liczy aż 430 tys. mieszkańców. Wszyscy wiemy, że nie ma nic za darmo, także włodarze estońskiej stolicy, więc zaproponowano, aby opłaty zostały pokryte z podatków osób, które przy tej okazji zameldują się w mieście. No właśnie, czy taki model oznacza, że jednak to komunikacyjne coś jest za darmo?

Pewnie sporą część kosztów bezpłatnej komunikacji miejskiej w Tallinie można by pokryć z kwot, jakie zaoszczędzono na PR-rze, bo i miasto, i kraj niemal szturmem wzięły chyba wszystkie najpoczytniejsze gazety od bieguna do bieguna, na każdej długości geograficznej. Poza tymi estońskimi…

A co tym Estończykom znowu nie odpowiada? Twierdzą, że nie ma nic za darmo… Osoby, które skorzystają na bezpłatnej komunikacji oczywiście się cieszą i postrzegają ją pozytywnie, ale jest też wiele osób, które pomimo własnej korzyści kwestionują tę decyzję. W kraju, gdzie społeczeństwo przyzwyczaiło się do oszczędności (przynajmniej przez państwo i samorządy) do tego stopnia, że sami z siebie żartują, że bez tego cierpienia i oszczędnościowego masochizmu nie mogą żyć, coś, co jest bezpłatne budzi spore wątpliwości i niepotrzebne zagrożenia. Jeśli przyjrzeć się całemu projektowi znajdzie się niemało wątpliwości. Zaczynając od terminu wprowadzenia, przez osoby stojące za projektem, bezpieczeństwo i rozwój miasta, aż na kosztach kończąc.

W marcowym (2012), tygodniowym referendum nt. bezpłatnej komunikacji publicznej wzięło udział ok. 20% uprawnionych do głosowania i z tej liczby 75% opowiedziało się za bezpłatną komunikacją miejską. Prezydent miasta, Edgar Savisaar zaraz po podliczeniu głosów oczywiście zapowiedział, że prośby społeczeństwa są doskonale słyszalne w tallińskim ratuszu i wola ta zostanie zrealizowana.

Nota bene Edgar Savisaar to bardzo barwna postać w estońskiej polityce. Żeby nie rozpisywać się nadmiernie na temat jego biografii, wystarczy wspomnieć, że oprócz funkcji prezydenta miasta, zasiada również w fotelu prezesa największej partii opozycyjnej – Partii Centrum (Keskerakond). PC w ciągu ostatniej dekady dorobiła się etykietki ugrupowania populistycznego i prorosyjskiego. Dzięki temu regularnie wygrywa wybory w Tallinie, na którego mozaikę etniczną w niemal 50% składają się tzw. rosyjskojęzyczni. Savisaarowi zależy na utrzymaniu swojego bastionu władzy, bo na zwycięstwo na poziomie ogólnokrajowym właściwie nie ma szans, a tylko ze stolicy jego głos może być słyszalny i jego partia może nadal egzystować na politycznej scenie.

I tutaj dochodzimy do pierwszej wątpliwości wyrażanej przez Estończyków. Czy Edgar Savisaar aby nie zakupił sobie głosów wyciągając pieniądze z miejskiej kasy? Wielu z nich zauważa, że nie może być przypadkiem wprowadzenie bezpłatnej komunikacji miejskiej na 10 miesięcy przed wyborami lokalnymi (październik br.). Do końca zeszłego roku, głównie z powodu bezpłatnej komunikacji, w Tallinie zameldowało się ok. 4 tys. mieszkańców, w tym roku zapewne zamelduje się kolejnych kilka tysięcy. Do rejestracji w mieście zachęca kampania reklamowa – w mieście bez problemu można zauważyć plakaty propagandowe. Czy tych kilka tysięcy „nowych” mieszkańców nie równa się kilku tysiącom dodatkowych głosów?

Co prawda rzeczywista liczba mieszkańców zmieni się w minimalnym stopniu (o ile w ogóle), ale statystycznie wzrośnie o wspomnianych kilka tysięcy. To ich podatki mają zasypać dziurę w budżecie pozostawioną po wyrzuceniu biletów do lamusa. Dziura jak na 430-tysięczne miasto jest niemała, bo sięga 20 mln euro (ok. 85 mln złotych), co stanowi 40% całego budżetu na transport publiczny w mieście. I tutaj dochodzimy do odpowiedzi na pytanie, kto rzeczywiście zapłaci za bezpłatną komunikację w Tallinie. Pieniądze z podatków powędrują nie do biedniejszych najczęściej podtallińskich gmin, ale właśnie do budżetu stolicy. Wielu Estończyków, także tallińczyków, takie przekierowanie gotówki postrzega jako dyskryminację przedmieść. Wielu postrzega ten krok również jako dyskryminację mieszkańców podtallińskich gmin, którzy przecież swoje życie dzielą pomiędzy miasto i przedmieścia. Cała aglomeracja to system naczyń połączonych i zachwianie w miarę równomiernego rozwoju całości może odbić się negatywnie również i na samej stolicy.

Swojego rodzaju kosztem jest tutaj również bezpieczeństwo, jakość i rozwój tak komunikacji, jak i całego miasta. Tutaj pojawia się ostatnia z wątpliwości Estończyków – czy bezpłatna komunikacja miejska nie obniży standardu usług transportowych? Już teraz mówią, że to, co się zauważalnie zmieniło to nasilenie typowo zimowego problemu, a więc osób bezdomnych szukających w autobusach sposobu na przetrwanie mroźnej zimy. O ile za „biletowanych” czasów bezdomni byli wypraszani (także przy wsparciu policji), bo najczęściej nie posiadali biletów, o tyle teraz stało się to niemal niemożliwe.

To jeden z przykładów, ale są też te większego kalibru. Czy mniejsze wpływy nie oznaczają zastopowania modernizacji komunikacji miejskiej? Komunikacja w Tallinie potrzebuje sporych inwestycji, bo wiele z autobusów, tramwajów i trolejbusów to maszyny już bardzo wysłużone; tory i trakcje wymagają napraw itd. Wydaje się, że bez modernizacji tego trudno będzie przekonać mieszkańców używających samochodów (także tych z poza granic miasta) do przesiadania się ze swoich wygodnych foteli do starych autobusów. Stosunkowo niskie ceny paliwa i właściwie brak korków również przemawiają za własnym autem.

To tyle o wątpliwościach. Nie będę zalewał czytelników zachwytami, których i tak pojawiły się całe tony chyba we wszystkich dziennikach i tygodnikach. Pomimo wątpliwości tallińczycy bacznie przyglądają się temu projektowi. Jeśli wprowadzenie bezpłatnej komunikacji w Tallinie okaże się sukcesem na pewno przysłuży się to rozwojowi miasta i kraju. Być może i po roku wyborczym zostanie coś dobrego.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj