Frankie Animal – nowa fala indie-rocka z Estonii

0
660

Jeszcze nie wydali debiutanckiej płyty, a już stali się jedną z największych muzycznych sensacji ubiegłego roku w Estonii. Frankie Animal, bo to o nich mowa, to młody estoński zespół grający wpadający w ucho indie-rock, który zdobył większość nagród na konkursie dla aspirujących zespołów Noortebänd 2012. Trzech chłopaków i jedna dziewczyna. Ona – Marie M. Vaigla – wokalistka o wybitnych muzycznych korzeniach, okrzyknięta estońską Norah Jones. Oni – Jonas Kaarnamets (gitarzysta), Jan-Christopher Soovik (basista) i Karl Eerik Valkna (perkusista) – muzycy wywodzący się z różnych gatunków muzycznych, którzy potrafią stworzyć urzekający klimat w każdej granej przez siebie piosence i którzy na pewno niedługo na dobre zadomowią się na największych scenach w kraju i poza nim.

Jak w skrócie napisali o sobie na swoim profilu w serwisie Soundcloud: Frankie Animal jest tak słodkie jak świeżo wyciśnięty sok pomarańczowy wcześnie o poranku. Zespół przekazuje odświeżające odczucia swoim słuchaczom i sprawia, że czują się jak gdyby byli ścigani przez przyjacielskie wilki. Te „przyjacielskie wilki” udało nam się złapać tuż po ich najlepszym jak dotąd koncercie 29 grudnia 2012, kiedy to supportowali swoich muzycznych idoli, zespół Ewert and the Two Dragons, na ich występie w Rock Cafe w Tallinnie.

Z zespołem Frankie Animal rozmawiała Zuzanna Brunka.

 

Jak to się stało, że zdecydowaliście się by stworzyć razem zespół?

Jonas: Wszyscy poznaliśmy się mniej więcej rok temu w Georg Otsa nimeline Tallinna Muusikakool – szkole muzycznej, w której się uczyliśmy. Pewnego razu Marie miała przesłuchanie i poprosiła mnie, bym akompaniował jej na gitarze. Cóż, oczywiście potrzebowaliśmy basisty, więc poprosiliśmy Jana… I właściwie to cała historia o tym jak Frankie Animal rozpoczęło karierę.

A co z nazwą zespołu? Muszę przyznać, że nie mogę jej skojarzyć z niczym innym poza waszym zespołem. Jak na to wpadliście? Zapada w pamięć.

Marie: Właściwie to, kiedy dawaliśmy swój pierwszy występ nie mieliśmy jeszcze nazwy. Ale z powodu pozytywnej reakcji, jaką otrzymaliśmy, musieliśmy coś wymyślić… I było to BRAINTEASER (śmiech). Przeszukiwaliśmy słowniki, książki itp., ale nie mogliśmy znaleźć nic odpowiedniego. Wtedy “Frankie Animal” po prostu się pojawiło. Znikąd (śmiech).

Wygląda na to, że los Wam sprzyja. Najpierw wszyscy poznaliście się w szkole muzycznej, potem nazwa zespołu przyszła Wam do głowy ot, tak… Wybór gatunku muzycznego, który mieliście grać też był łatwą decyzją?

Marie: Cóż, przed Frankie Animal, Jonas i ja graliśmy muzykę funky-pop i w pewnym momencie uznaliśmy, że potrzebujemy jakiejś zmiany. Słuchamy też tego rodzaju muzyki, który zdecydowaliśmy się grać, to znaczy indie-rock.

Jonas: To gatunek, którzy wszyscy lubimy… No, prawie (śmiech). Jan jest heavy-metalowcem. Ale myślę, że wszystkim nam podoba się to co robimy. Ci dwaj, Jan i Karl, wywodzą się raczej z cięższego środowiska muzycznego…

Jan: z zespołu Blinking Lights…

Jonas: …który jest raczej rockowy. Nasz zespół jest gdzieś w połowie drogi między The Blinking Lights i tym, czym zajmowaliśmy się Marie i ja.

Skąd czerpiecie inspirację by tworzyć własne piosenki? Większość utworów, które gracie została skomponowana przez Was.

Jonas: Wiesz, to się po prostu dzieje. Słuchasz piosenki i inspiracja nagle się pojawia. Uderza w Ciebie jak kula światła. Wtedy zaczynasz zgrywać słowa z gitarą i następną rzeczą jaką robisz jest zabranie tego co napisałeś na próbę zespołu. I tak to się dzieje.

Jan: Wtedy my sprawiamy, że to się dzieje!

Macie jakieś muzyczne autorytety?

Marie: Och, nienawidzimy tego pytania…

Jan: Black Keys…

Jonas: Mumford and Sons…

Marie: Kings of Leon…

Jan: Bon Iver…

Marie: Led Zeppelin!

Jonas: Oczywiście Ewert and the Two Dragons.

Jan: Prawdopodobnie Ewert and the Two Dragons miało na nas największy wpływ.

Wasza muzyka faktycznie brzmi podobnie do nich…

Marie: Cóż, nie chcemy tego… (śmiech). Tak po prostu jest.

I nie ma w tym nic złego. Ale może teraz porozmawiajmy chwilę o konkursie Noortebänd. Co Was skłoniło, by wziąć w nim udział i co się po nim zmieniło?

Marie: Jan zna odpowiedź. On ma kontakty (śmiech). Cóż, to był dobry sposób, by pokazać nasz zespół szerszej publiczności.

Jonas: To świetna okazja dla początkujących zespołów w Estonii. Nie jest to krok, który musisz zrobić, ale na pewno jest to wybór, którego możesz dokonać i jeśli Ci się tam powiedzie, otworzy to wiele drzwi, tak jak to było w naszym przypadku.

Więc co się zmieniło od tego czasu?

Karl: Właśnie zdałem sobie sprawę, że po tym jak przeszliśmy do następnego etapu konkursu, musieliśmy zrobić coś większego, coś, co by sprawiło, że nasz występ na żywo zapadałby w pamięć. Uważam, że rozwinęliśmy się od tamtego czasu i był to krok naprzód dla nas grających jako zespół.

Wasz zespół jest bardzo młody, ale już udało wam się odnieść sukces. Macie już jakieś plany na przyszłość?

Marie: Raczej nie robimy żadnych planów… Po prostu idziemy za ciosem.

Jan: Tworzenie muzyki musi być dobrą zabawą.

Jonas: Myślimy, że może w pewnym momencie nagramy płytę. Może w przyszłym roku… przyszłej jesieni. Ale to zależy od tego jak uda nam się poskładać muzykę, jak będzie nam szło…

Ale marzy Wam się międzynarodowa kariera, taka jaką zrobił zespół Ewert and the Two Dragons?

Marie: To marzenie.

Karl: Myślę, że gdzieś tam w środku wszyscy o tym myślimy.

Jonas: Cóż, kto o tym nie marzy? (śmiech)

Macie jakiś swój rytuał lub coś wyjątkowego, co robicie zanim wyjdziecie na scenę?

Jonas: Składamy nasze ręce razem, krzyczymy „Make it happen!” i klaszczemy.

Marie: (śmiech) Dziś zrobiliśmy to po raz pierwszy.

Jan: To fragment piosenki zespołu Elephants fron Neptune. Bardzo nam się podoba.

Brzmi jak dobry rytuał dla zespołu. A jak doskonalicie swoje umiejętności w czasie wolnym, osobno i w zespole?

Jonas: Indywidualnie, musisz ćwiczyć codziennie i znać swoje cele. Jeśli naprawdę kochasz grę na instrumencie, to nie powinno to być problemem. A w zespole dużo zależy od tego ile się razem ćwiczy, jak często są próby…

I jak często Wy to robicie?

Jonas: Wczoraj mieliśmy naprawdę intensywną próbę, przerobiliśmy wszystkie piosenki i myślę, że bardzo nam to pomogło.

Teraz pozwólcie, że zadam teraz pytanie bezpośrednio Marie. Czy to, że twój ojciec i brat są obaj niesamowitymi muzykami, znanymi w Estonii, pomogło Ci w jakiś sposób? Może pchnęło Cię jakoś w kierunku muzyki? (Ojcem Marie jest legendarny estoński basista Raul Vaigla, grający w takich zespołach jak Ultima Thule czy Sooäär-Vaigla-Ruben trio, a jej bratem – Robert „Robi” Vaigla, gitarzysta Outloudz i Traffic – przyp. red.)

Marie: Szczerze mówiąc nie wiem, wszyscy mnie o to pytają, ale… Oczywiście, w pewnym sensie mieli na mnie duży wpływ, ale teraz chcę grać swoją muzykę, z Frankie Animal, i nie chodzę do taty, by prosić go o pomoc czy coś takiego. Chcę być niezależna.

Jak Wasze życie się zmieniło, gdy Frankie Animal stało się rozpoznawalne?

Marie: Chyba nie jesteśmy AŻ TAK znani…

Jonas: Myślę, że wszystko jest ciągle tak samo. Chodzimy do szkoły i nic się nie dzieje…

Marie: Cóż, w szkole wszyscy śmieją się i mówią „Oooo jesteście sławni!” i robią sobie tego typu miłe żarty, ale wygląda na to, że póki co nic się nie zmieniło.

Wciąż jest na to sporo czasu. Czy są jacyś estońscy i zagraniczni artyści, z którymi chcielibyście współpracować?

Jonas: Vaiko Eplik – jest geniuszem! Jest też osobą, na której wzoruje się każdy muzyk w Estonii. Co do zagranicznych artystów… Na pewno The Black Keys. I może… może… Nie wiem. To podchwytliwe pytanie (śmiech).

Marie: Myślę, że chcielibyśmy pracować ze wszystkimi artystami, o których wymieniliśmy jako wzory dla nas.

Jonas: Tak… z którymkolwiek z nich!

Jak czujecie się na scenie?

Marie: Dobrze (śmiech). Krótka odpowiedź. Ja bardzo się denerwuje przed każdym koncertem, ale gdy wychodzę na scenę, publiczność daje mi energię i wszystko się zmienia. I to jest świetne.

Jonas: Jeśli dźwięk jest dobry i wszyscy dobrze zgrywają się na scenie i jeśli przećwiczyliśmy wszystkie piosenki, tak jak zrobiliśmy to wczoraj, wtedy mamy dobre warunki do gry i nie musimy się martwić o nic, bo wiemy, że wszystko się uda.

Jan: I Jonas denerwuje się, gdy dźwięk nie jest wystarczająco dobry.

Karl: Ale jeśli wszyscy są w dobrym humorze i dobrze się bawią, wtedy występ musi się udać.

A był jakiś występ, który Wam się nie udał?

Jan: Tak, mieliśmy taki. Każdy zespół kiedyś miał.

A jaki występ wspominacie najlepiej?

Marie: Dzisiaj było naprawdę dobrze…

Karl: Tak, dziś było dobrze także z powodu zespołu, przed którym graliśmy. Przynajmniej według mnie.

Marie: Tak, Ewert…

Jonas: Dziś też graliśmy dla największej widowni i wyglądało na to, że publice też się podobało.

Poprzedni artykułInterview with Ott Lepland
Następny artykułWolontariat Europejski
Zuzanna Brunka
Studentka medycyny na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym, zafascynowana Estonią od 10 lat i odwiedzająca ją kilka razy w roku. Specjalistka w dziedzinie współczesnej muzyki estońskiej, współpracująca z wieloma czołowymi artystami tamtejszej sceny muzycznej i chcąca wypromować ją na arenie międzynarodowej. Kiedy do Trójmiasta przyjeżdżają zespoły muzyczne z Estonii, to ona opiekuje się nimi w czasie ich pobytu. Od wielu lat główny newswriter i tłumacz największej międzynarodowej strony internetowej najbardziej znanego estońskiego zespołu Vanilla Ninja. Od 2 lat aktywnie współpracująca z Konsulatem Honorowym Estonii w Gdańsku.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj